Witamy na naszym blogu.

Zadbaj o swoje zdrowie Dołącz do nas i sprawdź swój wynik Zadbaj o swoje zdrowie Dołącz do nas i sprawdź swój wynik Zadbaj o swoje zdrowie

niedziela, 24 lipca 2016

1 mln euro na szybki test określający konieczność stosowania antybiotyków

1 mln euro zdobyć może laureat nagrody „Rozważniejsze stosowanie antybiotyków” ogłoszonej w ramach unijnego programu Horyzont 2020. To środki na zademonstrowanie testu, dzięki któremu lekarze będą mogli przepisywać antybiotyki tylko wówczas, gdy będą potrzebne. 

Komisja Europejska przeznaczyła 1 mln euro na zademonstrowanie szybkiego testu. W momencie składania wniosku test powinien być już gotowy do opracowania. Celem nagrody jest zmniejszenie nadmiernego stosowania antybiotyków u pacjentów z infekcjami górnych dróg oddechowych oraz powstrzymania rosnącego oporu mikroorganizmów na antybiotyki.
 
Test musi być tani, szybki, łatwy w obsłudze, a dla pacjentów nieinwazyjny lub mało inwazyjny. W zasadach konkursu określono cele, które muszą zostać spełnione przez wnioskodawców, ale nie zalecono metodologii i nie określono szczegółów technicznych testu. Badacze mają więc dużą dowolność w opracowaniu obiecujących i skutecznych rozwiązań. Pomysły mogą zgłaszać indywidualni naukowcy lub konsorcja.
 
Na stronie konkursu poinformowano, że oporność na antybiotyki przyczynia się co roku do śmierci 25 tys. osób. To również w samej Europie wydatki rzędu 1,5 mld euro rocznie i straty efektywności na rynku pracy.
 
W chorobach takich jak przeziębienie, zapalenie oskrzeli, infekcje zatok, ucha środkowego i gardła ciągle stosowane są antybiotyki, choć choroby te powodowane są najczęściej przez wirusy, a nie przez bakterie. A wówczas w leczeniu antybiotyki nie są ani przydatne, ani konieczne.

Pamiętajcie zatem aby dbać o zdrowie, a pomoże Wam w tym portal medyczny ZNANYWYNIK.PL


 






źródło: pap.pl


sobota, 18 czerwca 2016

Warzywa i owoce zmniejszają ryzyko raka, cukrzycy i nadciśnienia

 Nie ma już wątpliwości, że dieta bogata w warzywa i owoce, a uboga w mięso zmniejsza ryzyko raka, cukrzycy i nadciśnienia – wykazała badania opublikowane w „PLOS Medicine”.

Dieta wegetariańska lub przynajmniej taka, która jest do niej zbliżona, zyskuje coraz większe uznanie wśród badaczy. W 2013 r. ukazały się wyniki obserwacji 70 tys. osób, które wykazały, że zmniejsza ona ryzyko zachorowania na nowotwory, o co spierano się przez wiele lat.

W 2013 r. pismo „Nutrition, Metabolism and Cardiovascular Diseases” opublikowało pierwsze badania, z których wynika, że dieta wegetariańska obniża zagrożenie cukrzycą. W 2014 wykazano, że chroni ona również przed nadciśnieniem tętniczym. Wskazuje na to metaanaliza 250 badań na ten temat, opublikowana przez „JAMA Internal Medicine”.

Najnowsze ustalenia pochodzą z obserwacji 20 tys. pracowników amerykańskiej służby zdrowia, które prowadzono przez 20 lat. Raport opracowali specjaliści uniwersytetu Harvarda pod kierunkiem prof. Franka Hu. Wynika z niego, że efekty przeciwcukrzycowe diety wegetariańskiej są tym lepsze, im częściej spożywane są świeże warzywa i owoce.

Średnio dieta wegetariańska o 20 proc. zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. Gdy jednak spożywane są głównie świeże warzywa i owoce oraz produkty zbożowe z pełnego przemiału, takie jak ciemne pieczywo, spada ono nawet o 34 proc. Spożywanie większych ilości przetworzonych produktów roślinnych w dwukrotnie mniejszym stopniu obniża ryzyko cukrzycy, bo tylko o 16 proc.

Prof. Hu podejrzewa, że korzystny wpływ diety obfitującej w warzywa i owoce wynika z tego, że jest ona bogata w witaminy i mikroelementy, w tym szczególnie w przeciwutleniacze, takie jak witamina E i C oraz flawonoidy. Ponadto korzystnie wpływa ona na florę bakteryjną przewodu pokarmowego.

Polecamy zapisywać regularnie pomiary poziomu cukru oraz ciśnienia na portalu ZNANYWYNIK.PL

 

czwartek, 19 maja 2016

Coraz bliżej przezroczystej, sztucznej krwi

Jest przeźroczysta, ale tlen do tkanek przenosi niczym zwykła krew. Nad syntetyczną krwią - substytutem tej ludzkiej - pracują naukowcy z Politechniki Warszawskiej. W przyszłości mogłaby rozwiązać problem braku krwi w szpitalach i krótkiego terminu przechowywania organów do przeszczepów.

"Z krwią - jak wiadomo - mamy dość poważny problem. Jest droga, dostępna w różnych grupach i podgrupach. Dlatego szpitale muszą przechowywać wiele różnych rodzajów grup krwi. Poza tym, kiedy przetaczamy krew, to zawsze istnieje niebezpieczeństwo transferu jakiejś choroby" - mówi dr hab. Tomasz Ciach z Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej.

Wprawdzie krew, która będzie przetaczana, podlega badaniom, jednak nie ma pewności, jakie choroby mogą się przenosić wraz z nią. "Teraz zaczyna się mówić nawet o chorobie Parkinsona. Jakiś czas temu to samo było z chorobą Creutzfeldta-Jakoba. Najgorsze są te choroby, których jeszcze nie udało się zidentyfikować, których jeszcze nie znamy " - tłumaczy rozmówca PAP.

Zespół dr. hab. Tomasza Ciacha podjął się więc opracowania syntetycznej krwi. "Chcieliśmy wytworzyć substytut, który przenosiłby tlen tak samo dobrze, jak krew naturalna, a jednocześnie byłby produktem całkowicie syntetycznym, pozbawionym niebezpieczeństwa przeniesienia nieznanej choroby" - wyjaśnia dr Ciach. Substytut opracowany przez jego zespół powstaje z polisacharydów, czyli złożonych cukrów, na drodze syntezy chemicznej. Wpuszczany do krwiobiegu dociera do płuc, gdzie wiąże się z tlenem, a potem przenosi go do poszczególnych tkanek.

Ludzkie erytrocyty - przenoszące tlen czerwone krwinki - mają średnicę sięgającą siedmiu-ośmiu mikrometrów i kształt płaskich guziczków. Te sztuczne byłyby nieco mniejsze i miały kulisty kształt. "Większe erytrocyty wprawdzie lepiej przynoszą tlen, ale mogą zakorkować najwęższe w naszym organizmie naczynia krwionośne - w płucach lub mózgu. Naturalne erytrocyty mogą się przez te małe naczynia się prześliznąć, przepchnąć, bo stosunkowo łatwo zmieniają kształt. My nie potrafimy robić płaskich erytrocytów, tylko kuliste, dlatego nasze muszą być mniejsze" - tłumaczy rozmówca PAP.

Syntetyczna krew eliminowałby ryzyko przeniesienia jakiejś choroby przy transfuzji. Może być też przechowywana przez długi okres. "Myślimy, że w warunkach chłodniczych da się ją przechowywać rok, a nawet dłużej" - przewiduje naukowiec. Ponieważ substytut jest nietoksyczny, obojętny fizjologicznie i uniwersalny, rozwiązałby problem niedoborów poszczególnych grup krwi i nadawał się dla każdego.

W krwiobiegu ulega on powolnej biodegradacji, czyli rozkłada się na dwutlenek węgla, wodę, które późnej są usuwane z organizmu. Organizm przez trzy - cztery tygodnie może wyprodukować własne - przenoszące tlen - erytrocyty. Przez ten czas, substytut znajdzie się już poza organizmem, a tlen będą już przenosiły jego własne erytrocyty.

"Nasza syntetyczna krew to półprzeźroczysta, mleczna ciecz. Jednak, jeżeli będzie taka potrzeba marketingowa, to możemy ją zabarwić na niebiesko" - żartuje badacz.

Naukowcy oprócz tradycyjnej funkcji krwi, znaleźli dla swojego substytutu dodatkowe zadanie: przechowywanie organów. "Jeżeli byłaby możliwość długotrwałego przechowywania organów, to może rozwiązałby się problem braku serca, wątroby czy nerek do przeszczepu. Dzisiaj organ pobrany od pacjenta można przechowywać maksymalnie sześć godzin. Gdyby udało się przepuszczać przez niego syntetyczną krew, to można by było utrzymać go <> znacznie dłużej w minimalnie obniżonej temperaturze. Pacjent nie czekałby na organ, tylko organ na pacjenta" - opisuje dr Ciach.

Na razie nie wiadomo, jak długo przechowywane w ten sposób organy nadawałyby się do wykorzystania, ale pierwszy cel, który postawili sobie naukowcy to 48 godzin. "To jest czas, w którym można dotrzeć w każde miejsce na Ziemi np. z Polski do Australii. Idealnie byłoby, gdybyśmy mogli go przechowywać miesiąc. Wtedy można byłoby bardzo precyzyjnie dobrać profil genetyczny pacjenta do organu i przeszczepy przyjmowałyby się znacznie łatwiej" - prognozuje rozmówca PAP.

Pierwsze próby wykonania substytutu krwi na świecie wykonano wiele lat temu. Jednak do tej pory syntetyczna krew nie jest dostępna. "Najczęściej przyczyną niepowodzeń była toksyczność samego nośnika, albo to, że przenosił tlen zbyt słabo. Krew jest bardzo silnym utleniaczem - niszczy tkanki. Dość trudno utrzymać ją w ryzach tzn. zachować taką równowagę, aby przenosiła tlen, ale nie niszczyła tkanek. Przykładem jest wylew krwi do mózgu. Krew, która kontaktuje się bezpośrednio z tkankami po prostu je spala" - opisuje dr Ciach. „Jedynymi komórkami przystosowanymi do stałego kontaktu z krwią są komórki śródbłonka wyściełające nasz układ krwionośny od środka” - wyjaśnia.

Technologia Powstała na Wydziale Inżynierii Chemicznej Politechniki Warszawskiej i została licencjonowana do firmy NanoSanguis. Start-up znalazł się w portfelu inwestycyjnym funduszu StartVenture@Poland, który powstał we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju.

Na razie naukowcy przeprowadzili badania w laboratorium. Teraz szykują duży eksperyment na zwierzętach. "Zaczniemy od prób przechowywania organów zwierzęcych. Jeszcze w maju chcemy przeprowadzić pierwszą próbę przechowywania świńskiej wątroby z użyciem naszej sztucznej krwi. Wstępne wyniki są bardzo dobre, ale jakie będą ostateczny rezultaty czas pokaże" - wyjaśnia badacz.

Źródło: PAP nauka w Polsce

poniedziałek, 16 maja 2016

Eksperymentalny zabieg wszczepienia stymulatorów osobom w śpiączce

Eksperymentalny zabieg wszczepienia stymulatorów czterem osobom w śpiączce przeprowadzi w tym tygodniu w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie prof. Wojciech Maksymowicz wraz z prof. Isao Moritą z Japonii. Jest szansa, że po zabiegu pacjenci odzyskają świadomość. 
 
 
Zabieg przynosi poprawę stanu pacjenta w około 60 proc. przypadków. Dotychczas operacje wszczepienia takiego stymulatora przeprowadzano tylko w Japonii. Współtwórcą tej metody jest prof. Isao Morita.
 
"Metoda elektrycznej stymulacji rdzenia kręgowego i mózgu ma zastosowanie w wielu chorobach, jednak w przypadku śpiączki daje szansę chorym, którym nic wcześniej nie mogło pomóc" – powiedział PAP prof. Wojciech Maksymowicz kierownik Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.
 
"Sam stymulator umieszczany jest na tułowiu, co ułatwia jego obsługę, zaś wprowadzone do kanału kręgowego elektrody – nad oponą twardą rdzenia" – opisał neurochirurg.
 
Efekt zabiegu nie jest natychmiastowy. "Jak wykazały badania prowadzone metodą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, w pobudzanej codzienną elektrostymulacją tkance nerwowej poprawia się przepływ krwi, co sprzyja procesom naprawczym. Nie ma natomiast dowodów, że stymulacja przyczynia się do powstawania nowych komórek nerwowych. Z czasem część pacjentów może nawiązać kontakt z otoczeniem" - wyjaśnił prof. Maksymowicz.
 
Wśród czwórki czekającej na wszczepienie stymulatora jest pozostająca od 16 lat w stanie minimalnej świadomości 22-letnia Ola Janczarska - córka aktorki Ewy Błaszczyk. Na zabieg czeka również młody mężczyzna, który dwa lata temu doznał niedokrwienia mózgu; pacjentka po doznanym przed rokiem urazie głowy oraz pacjentka pozostająca w stanie ograniczonej świadomości od dwóch lat.
 
Wszyscy mają być wkrótce operowani - jeśli nie zdarzy się coś nieprzewidzianego, na przykład uniemożliwiająca zabieg infekcja.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Ubrania też mogą szkodzić zdrowiu.

Mało kto zwraca uwagę na dodatkowe certyfikaty gwarantujące wyższą jakość i bezpieczeństwo odzieży, nawet jeśli po jej założeniu wystąpi podrażnienie skóry czy alergia. Szczególnie wysokie kryteria oceny jakości i bezpieczeństwa powinny spełniać artykuły tekstylne dla niemowląt i małych dzieci do lat trzech. W Kolegium Towaroznawstwa Politechniki Łódzkiej podjęto badania odzieży pod kątem bezpieczeństwa i komfortu użytkowania.




Studenci postanowili znaleźć odpowiedzi na pytania nurtujące ich samych, a także ich znajomych, rodzinę i przyjaciół. Czy konsumenci w Polsce są odpowiednio chronieni prawem i czy możemy mieć pewność, że dostępne na rynku polskim produkty odzieżowe są bezpieczne dla najmłodszych?

W laboratorium Katedry Materiałoznawstwa, Towaroznawstwa i Metrologii Włókienniczej, metodą absorpcyjnej spektroskopii atomowej (ASA), studenci zbadali kilka losowo wybranych, dostępnych na polskim rynku, ubranek dla dzieci różnych producentów. Oceniali, czy w tkaninach nie ma metali ciężkich. Badania prowadzili Bartłomiej Pąperski i Bartłomiej Gładkiewicz, pod opieką naukową dr Małgorzaty Koszewskiej oraz dr. inż. Waldemara Machnowskiego.

Badania laboratoryjne wykazały obecność metali ciężkich w dwóch spośród czterech koszulek dla dzieci. Wykryte zostały niedopuszczalne, mogące zagrażać zdrowiu, zawartości ołowiu i miedzi. "Ważne jest, aby nie były przekroczone dopuszczalne, bezpieczne zawartości substancji szkodliwych, m.in. metali ciężkich" – mówi dr inż. Waldemar Machnowski.

Dr Koszewska dodaje, że komfort związany z użytkowaniem koszulek znacznie obniżała także obecność nadruków, w niektórych przypadkach obecnych na znacznej powierzchni koszulek. Przepuszczalność powietrza dzianin w miejscach zadrukowanych była bliska zeru, co wpływać może na złe samopoczucie dziecka.

Analiza mikroskopowa przekrojów poprzecznych dzianiny jednej z koszulek wykazała, że nadruk związany był w dużym stopniu z podłożem. Ogranicza to znacznie zdolność dzianiny do wchłaniania wilgoci i przepuszczania powietrza. Tym samym niwelowane są naturalne, pozytywne właściwości włókna bawełny. Grubość warstwy nadruku stanowiła około 50 proc. grubości podłoża bawełnianego.

W pierwszym etapie badań studenci postanowili dowiedzieć się, jaki jest poziom wiedzy i świadomości rodziców na temat potencjalnych zagrożeń zdrowotnych związanych z użytkowaniem odzieży dla dzieci i niemowląt. Sprawdzili, jak powszechna jest znajomość znaków i certyfikatów gwarantujących jej wysoką jakość i bezpieczeństwo.

"Rodzice przed nabyciem produktu sprawdzają go organoleptycznie, a także piorą przed pierwszym użyciem. Niestety rzadko sprawdzają dodatkowe oznakowanie ubrań - mówi dr Małgorzata Koszewska. - Ponad 40 proc. respondentów nie potrafiło wskazać żadnego zagrożenia związanego z użytkowaniem odzieży. Najczęstsze nieprawidłowości, z jakimi spotykali się kupujący odzież dziecięcą, to nieprawidłowa konstrukcja ubrań, zdarzające się po ich użytkowaniu alergie czy podrażnienia skóry."

Źródło: PAP Nauka w Polsce

ZAPRASZAMY NA PORTAL MEDYCZNY ZNANYWYNIK.PL

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rusza ogólnopolska akcja honorowego krwiodawstwa "Wampiriada"

 Na 39 uczelniach w Polsce w kwietniu i w maju odbędą się "Wampiriady" - akcje studenckiego honorowego krwiodawstwa. W ostatniej edycji zebraliśmy prawie 5 tys. litrów krwi. Teraz zamierzamy pobić ten rekord - powiedziała PAP koordynatorka projektu Agata Kochalska.



"Wampiriada" to akcja honorowego krwiodawstwa organizowana w całym kraju przez Niezależne Zrzeszenie Studentów dla środowiska akademickiego. Edycja warszawska rozpocznie się 11 kwietnia. Finał projektu będzie miał miejsce w Gdańsku 28 maja.


Na terenie uczelni pojawiają się mobilne punkty pobierania krwi, które zapewniają Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Są one przygotowane w szczególności dla studentów i pracowników naukowych, którzy oddają 460 mililitrów krwi (10 ml próbka krwi + 450 ml). Samo pobieranie krwi trwa około 10 minut i jest bezbolesne, a nad prawidłowym przebiegiem zabiegu czuwa personel medyczny.


Jak podkreślają organizatorzy akcji, zbiórki krwi w ramach "Wampiriady" trwają już od 16 lat, jednak idea krwiodawstwa z roku na rok staje się coraz bardziej aktualna. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2015 roku liczba krwiodawców w Polsce utrzymuje się od kilku lat na stałym poziomie, niestety rośnie zapotrzebowanie na krew.


"Mimo rozwoju nauki wciąż nie wynaleziono substytutu krwi. Jedynym jego źródłem jesteśmy więc my, ludzie chętni bezinteresownie oddać cześć siebie, by pomóc innym" – powiedziała Kochalska. "Podobnie jak w latach ubiegłych i w tym roku możemy przewidzieć, że krwiodawcy wyjadą na wakacje. Niestety zapotrzebowanie na krew w wakacje się nie zmniejsza, dlatego tak ważne są te przedwakacyjne zbiórki" - dodała.


Więcej informacji oraz harmonogram zbiórek można znaleźć na stronie https://www.facebook.com/NZSWampiriada


Krew może oddać osoba zdrowa w wieku 18-65 lat, która waży ponad 50 kg. Każdy, kto zgłasza się do oddania krwi, powinien być zdrowy, wypoczęty, wyspany oraz po zjedzeniu lekkostrawnego i niskokalorycznego posiłku; powinien też wypić około 1,5 litra płynów w ciągu doby. Minimum 24 godziny przed oddaniem krwi nie można pić alkoholu. Nie należy zgłaszać się do oddawania krwi, jeśli jest się przeziębionym (z katarem) lub przyjmuje się leki.


Oddawanie krwi jest w pełni bezpieczne, wraz z badaniami trwa około godziny. Należy mieć przy sobie dokument tożsamości ze zdjęciem, numerem PESEL i adresem, trzeba też wypełnić szczegółowy kwestionariusz, który zawiera pytania dotyczące stanu zdrowia. Do oddania krwi kwalifikuje lekarz po zmierzeniu ciśnienia i przeprowadzeniu wywiadu; przed oddaniem krwi pobierana jest próbka, badany jest poziom hemoglobiny.


Każdy dawca otrzymuje posiłek regeneracyjny - osiem tabliczek czekolady (4,5 tys. kcal.).


Jak wynika z danych Narodowego Centrum Krwiodawstwa, najwięcej osób ma grupę A Rh+ (32 proc.), 0 Rh+ (31 proc.). Znacznie rzadsze są grupy: B Rh+ (15 proc.), AB Rh+ (7 proc.) oraz ujemne: 0 Rh- (6 proc.), A Rh- (6 proc.), B Rh- (2 proc.) oraz AB Rh- (1 proc.).


W Polsce dokonuje się rocznie ok. 2 mln transfuzji krwi, ok. 500 tys. osób jest honorowymi dawcami krwi, a wielu z nich w ciągu roku oddaje krew kilka razy, co daje 900 tys. pobrań krwi rocznie.


źródło: Nauka w Polsce


Zapraszamy na portal medyczny ZNANYWYNIK.PL